wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział XV: Ślepa i głucha + Ogłoszenia parafialne (czy będę dalej pisać . . . )

WAŻNE INFOOO!

Siemanko po długiej przerwie :D Tak wiem że nie było mnie długo, ale jak wiecie, coś przestało trybić i nie miałam już siły pisać tego bloga (nie siły w muskułach tylko w mentalnym znaczeniu XD)
Tak więc po przemyśleniu tego wszystkiego, stwierdziłam że jeśli to tak ma wyglądać to nie ma w tym sensu i wraz z tym rozdziałem to będzie koniec . . . . . . . . . . Koniec opierdzielania się! Po przeczytaniu tych wszystkich komentarzy stwierdziłam że tak być nie będzie, kurde! Zaczęłam to skończę. Choćby tylko dlatego, że jest jedna czy dwie osoby które chcą to czytać. Cóż za potwór byłby ze mnie, gdyby im teraz powiedziała że więcej rozdziałów nie będzie. Wiem, robię dużo błędów, ale staram się je usuwać ile tylko sił w moich oczach. Niestety one dość sprytnie się przede mną chowają za co bardzo przepraszam m(_ _)m Podczas przemyśleń w wannie (to dziwne ale najlepsze pomysły i najgłębsze przemyślenia biorą się właśnie z kąpieli XD) doszłam do wniosku że jeśli jest choćby tylko jedna osoba, która chce poznać zakończenie tej historii, to choćby nie wiem co doprowadzę ją do końca. Przez ostatnie 2 tygodnie starałam się popracować troszkę na moim pisaniem i wyszukiwaniem błędów. Fakt, to co tu umieszczam pozostawia wiele do życzenia, ale będę się starać. Z czasem będzie coraz to lepiej ^^ (Mam nadzieje XD) I zanim zaproszę was do czytania kolejnego rozdziału, mam coś do zakomunikowania. Zamówienia które czekają i czekają na realizację są już wymyślone (dzięki znacznej pomocy Izy xD) i gdy teraz to czytacie, ja prawdopodobnie piszę wstęp do Akashi x Kuroko (fem) :P Tak więc tego też się spodziewajcie niebawem. <---- Muszę jakoś wynagrodzić to że nie dodałam niczego na Walentynki xD Ok to tyle! Zapraszam na kolejną część (ciekawe czy ktoś zauważy zmianę w pisaniu, a jak tak to czy się spodoba :P)


 ZAPRASZAM DO CZYTANKA!
Wskazówka ;) Pisząc ten rozdział włączyłam sobie na YT filmik imitujący dźwięk deszczu. Jak chcecie się wczuć w klimat to też sb włączcie XD To się nazywa ,, 10 Hours Rain, Distant Thunder, und Wind '' <-- Wklejcie w jutuba to wam wyskoczy jako pierwsze :D 


''6 marca 2015r. - To data której nie zapomnę chyba do końca życia. Gdy wróciłam do domu, znalazłam ten zeszyt i stwierdziłam że będzie on od teraz moim pamiętnikiem. Nie wiem czemu wpadłam na taki pomysł, ale od śmierci Sayaki nie mam komu się zwierzyć. Może to dlatego. A dlaczego dopiero od dzisiaj?  . .  .To proste. Dzisiejszy dzień wydaje mi się inny niż reszta. Jakiś taki wyjątkowy. Tylko jeszcze nie wiem czy w dobrym czy złym tego słowa znaczeniu. Fakt, udało mi się dzisiaj dobrze napisać poprawkę z matematyki i zła ocena mi już nie grozi. Jednak . . zrobiłam dzisiaj coś głupiego. Sama nawet nie wiem dlaczego to zrobiłam. Może za bardzo się ucieszyłam i mnie poniosło? Może. Jednak odkąd wróciłam do domu jest mi jakoś tak dziwnie. Po tym jak uciekłam od Akashi'ego jeszcze wcześniej go przytulając, byłam zła na niego i na siebie. Ale teraz leżę sobie na łóżku i cała ta złość jakby znikła. Za to zamiast niej mam w głowie mętlik i zastanawiam się, co on sobie teraz o mnie myśli, albo jak mam się zachować gdy go znów zobaczę. Nie wiem czemu ale . . . Boję się tego co teraz będzie.'' - I tak zakończył się ten felerny dzień. Na pisaniu pamiętnika. Byłam tak wykończona że zasnęłam z długopisem w ręku. Nawet nie wiem kiedy to dokładnie było. Po prostu zasnęłam i już. Na całe szczęście nazajutrz był już weekend. Nie musiałam się przejmować szkołą czy Akashi'm. Ale co z tego skoro i tak to robiłam! Co minute w mojej głowie pojawiała się myśl ,,A co będzie jeśli . . '' ,,Co ja wtedy zrobię?'' i setki innych, podobnych rzeczy. Nim się obejrzałam straciłam na to całe przedpołudnie. Chciałam zrobić cokolwiek co dałoby mi szansę o tym wszystkim zapomnieć. Gdyby nie to, że pogoda była beznadziejna pewnie poszłabym pobiegać. Jednak nie było takiej opcji. Z samego rana zerwało się okropne wietrzysko. Ale przecież w domu też mogłam coś robić. Przynajmniej tak mi się wydawało. Na początku pomyślałam o gotowaniu. Ale przez to całe zamieszanie straciłam apetyt. Ja! Ja straciłam apetyt! Przecież to brzmi absurdalnie. Pomyślałam więc że mogłabym trochę posprzątać. A jednak nie. Przez to że ,,pan korepetytor'' odwiedzał mnie co dziennie, i za każdym razem gdy widział bałagan dostawałam po łbie, sprzątanie weszło mi w nawyk. Zauważyłam to dopiero teraz.
,,Ehh . . . . Co bym nie robiła to ma związek z nim. Ogarnij się!'' - skarciłam się w myślach. Musiałam się czymś zająć. Poklepałam się kilka razy po policzkach, żeby trochę otrzeźwieć i przeszłam do salonu. Podeszłam do biurka i odsunęłam trochę krzesło tak żebym mogła na nim usiąść. Potem kliknęłam podświetlony na niebiesko guziczek i komputer zaczął się włączać. Trochę mu to zajęło. Bądź co bądź nie był najnowszy. Kiedy już się całkowicie uruchomił zalogowałam się na Facebooka.
,,O! . .  . Ktoś do mnie pisał.'' - Zerknęłam na wiadomość. Nieco się zdziwiłam. Zmrużyłam oczy i przysunęłam głowę bliżej monitora żeby upewnić się, że dobrze przeczytałam. Napisał do mnie ktoś, kogo dawno nie widziałam. Ba! Nawet nie pamiętałam kiedy ostatni raz ze sobą pisaliśmy. Ale co się dziwić. Ostatni raz widziałam tą osobę chyba z 6 lat temu, jak nie więcej. Ucieszyłam się. Pamiętam że zawsze się ze mną droczyła, bo byłam młodsza i niższa. Ale zawsze też mi pomagała. Szkoda że mieszkamy tak daleko od siebie.
,,Ale przynajmniej możemy ze sobą popisać.'' - Uśmiechnęłam się lekko i przysunęłam bliżej biurka. Zaczęłyśmy ze sobą pisać. Na początku padały pytania ,,Czy wszystko w porządku?'' i inne takie bzdety. Potem zaczęliśmy się wymieniać relacjami z naszych obecnych szkół. Zaczęłam opowiadać o mojej poprawce z matematyki, o klubie w którym jestem, i o zbliżającym się meczu. Pisałam to co tylko mi się wspomniało i z każdym wysłaniem czekałam z niecierpliwością na odpowiedź. I tak w kółko. Minęła godzina, dwie, a potem jeszcze kilka. Z transu wyrwało mnie ciche burknięcie. Wyprostowałam się i wychyliłam głowę znad ekranu. Była już noc. Za oknami nie było widać nic poza ciemnym, zachmurzonym niebem. Szybko się odwróciłam i spojrzałam nerwowo na zegarek. Było dawno po 20-stej. Nic dziwnego że zrobiłam się głodna. Poinformowałam tylko że muszę już iść i wyłączyłam komputer. Zanim poszłam do kuchni złapałam po drodze pilota i włączyłam jakiś losowy kanał w telewizji. Akurat leciały wiadomości. Nie interesowały mnie one szczególnie, ale lubię jak mi coś szumi. Nie mam wtedy tego dziwnego wrażenia że jestem sama w domu. Zaczęłam robić kanapki. Gdy były już całkowicie skonsumowane, chciałam iść się wykąpać, ale stwierdziłam że sobie to jednak daruję. Po całym dniu przed komputerem oczy zaczęły mnie piec. Przebrałam się tylko w piżamę, pogasiłam światła i położyłam na łóżku. Chciałam usnąć jednak coś gniotło mnie w głowę. Pamiętnik.Wyciągnęłam go spod poduszki i otworzyłam na zapisanej wcześniej stronie. Znów wróciły do mnie myśli z wczorajszego wieczora. Zdenerwowałam się sama na siebie. Przydusiłam poduszkę do obu uszu i zasnęłam. Tak skończyła się moja sobota. Następny dzień spędziłam prawie identycznie. Jedyne czego się obawiałam, to co może się stać kiedy pójdę do szkoły.


~Poniedziałek~

Przyjście tego dnia do szkoły było bardziej stresujące niż kiedykolwiek. Na każdy kroku bałam się że wpadnę na czerwonowłosego. Szczęście jednak mi dopisało bo nie było go w szkole. Odetchnęłam z ulgą i mogłam spokojnie iść na lekcje. Nie wiedzieć czemu wydawały się nudniejsze niż zwykle. Z początku myślałam, że to może przez pogodę. Tego dnia faktycznie było ponuro. Na dworze była lekka mgła i wszystko wydawało się takie szare. Zupełnie bez koloru. Jak ktoś się przysłuchał to od czasu do czasu słychać było jak deszcz obija się o szyby. Taka pogoda ,,pod psem'' jak to mówią. Innych najwyraźniej usypiała, ale mnie, ku mojemu zdziwieniu to nie spotkało. Za to dopadło mnie coś o wiele bardziej upierdliwego. Zastanawiałam się czemu go nie ma w szkole. No proszę was! Czy ja naprawdę nie mam ciekawszych tematów do myślenia? Ehh . . Najwyraźniej nie. Aż sama się sobie dziwiłam że tak nagle zaczęłam się nim przejmować. Z moich jakże głębokich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek kończący lekcje. Tak jak wszyscy, zaczęłam pakować swoje książki i już chciałam iść w stronę wyjścia, gdy na korytarzu zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. 
-Ej, Dairi-san? 
-Hmm? - Odwróciłam się. - Coś się stało? 
-Nie nic. Po prostu mam do ciebie małą prośbę - powiedziała wyjmując z torby kilka zeszytów. - Z tego co wiem to często widujesz się z Kise-kunem, a nie było go dzisiaj w szkole więc mogłabyś mu podrzucić zeszyty. Nauczyciel poprosił mnie ale muszę wrócić szybciej do domu i nie mam jak. Mogłabyś? - zapytała z nadzieją w głosie. Ale to było raczej pytanie retoryczne. Tak czy tak nie mogłam odmówić. Choć nie bardzo uśmiechał mi się spacerek do domu tego idioty. 
-Ym, pewnie. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Nie mam nic do roboty więc mogę mu je podrzucić.
-To super. Dziękuje ci bardzo. Życie mi po prostu ratujesz - Zaśmiała się i pobiegła w drugą stronę machając mi na pożegnanie. Ja również jej pomachałam. Spakowałam zeszyty i wyszłam. Już raz byłam u niego w domu (niestety) i pamiętałam gdzie mieszka. Nie było to daleko. Góra 10 minut na piechotę. Ehh . . Jak ja żałowałam, że tego dnia nie było treningu. Miałabym wtedy niezłą wymówkę. A tak musiałam zapierniczać przez deszcz bo ,,Kisiaczek'' sobie zrobił wagary. No świetnie. Aż mi się chciało z radości skakać. Nie pocieszyłam się jednak długo. Nim się obejrzałam byłam przed drzwiami jego mieszkania. Zapukałam kilka razy. Cisza. Poczekałam chwile ale to nic nie dało. Spróbowałam jeszcze raz i tym razem drzwi się otworzyły.
-O siema Ki . . . - Zaczęłam dość sztywno. Jednak to, co stało w drzwiach to nie był Kise. Co prawda wglądało jak on, ale otaczała go jakaś dziwna, mroczna aura. Z jego twarzy można było wywnioskować, że chce mnie co najmniej zaszlachtować. 
-Ekhem . . . Coś . .  nie tak, Kise? - zapytałam nerwowo nie wiedząc o co chodzi.
-Co chcesz? - wymamrotał nadymając policzki.
-He? Nic nie chce. Kazali mi przynieść ci zeszyty.
-Wcale nie musiałaś. Idź sobie! - Normalnie jak dziecko.
-Jeny, ty dalej masz na mnie focha? - zapytałam zrezygnowanym tonem.
-Nie mam focha. Po prostu jestem na ciebie zły! - Czy ja się przesłyszałam? On jest zły na mnie? No tego jeszcze nie grali. Byłam bardzo ciekawa co jest powodem jego oburzenia, dlatego wprosiłam się do jego mieszkania i zażądałam wyjaśnień. Na początku próbował protestować jednak nic z tego nie wyszło. Pozwolił mi więc wejść. Zdjęłam buty i bluzę po czym poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie podpierając łokcie o kolana a brodą zahaczając o ręce. Siedziałam tak i czekałam na wyjaśnienia. Jednak kiedy o to zapytałam byłam nieźle zdziwiona jego odpowiedzią.
-Bo jesteś okropna!
-He? - Spojrzałam na niego krzywo.
-No bo wcale się się nie przejęłaś swoja koleżanką. - Spoważniał. - Odkąd zginęła ani razu nie widziałem żebyś była smutna czy coś. Nawet wtedy w klasie. Jak cie ludzie o nią pytali. Nie wiem co mówiłaś ale nie wyglądało jakby było ci przykro. - Wyglądał jak zirytowany siedmiolatek który zaraz miał się rozpłakać. 
-Heh . . To nie tak. - Zaczęłam mu wyjaśniać dlaczego się tak się zachowywałam. Powoli zaczynał to rozumieć i złość schodziła z jego twarzy. Jednak było coś jeszcze.
-N-No dobra. Faktycznie nie słyszałem co mówisz, ale to nie moja wina! Po prostu stałem za daleko i tyle. - Tłumaczył się. Aż chciało mi się trochę z niego śmiać ale się powstrzymałam. - A tak poza tym to . . 
-To co? 
-No bo, odkąd cię poznałem, to ty cały czas powtarzasz że tak nie lubisz nas, bo jesteśmy z Pokolenia Cudów. A Kurokocchiego to jakoś lubisz! - krzyknął.
-Hah! To żeś dowalił! Porównywanie ciebie do Kuroko, to tak jakbyś miał do wyboru mieć pchły do końca życia, albo darmowe frytki w KFC. Raczej nikt by się nad tym nie zastanawiał. - Roześmiałam się. Jednak chłopak stał się nagle poważny. To rzadkość widzieć u niego taki wyraz twarzy .
-Ale ja nie mówię o mnie. - Zastygłam w miejscu.
-To niby o kim? - Zmarszczyłam brwi. Zupełnie nie rozumiałam co ma na myśli.
-O Akashicch'im . . . - Zdębiałam. - Możesz nie lubić mnie czy Aominecchi'ego. Rozumiem to. Ale Akashicchi to zupełnie co innego. - Kontynuował. 
-Ale- 
-Tyle razy ci pomagał i ratował ci skórę. - ,,A to że chciał mnie zabić i notorycznie usiłował doprowadzić na skraj wyczerpania psychicznego to co?'' - pomyślałam jednak nie chciałam tego mówić i słuchałam dalej. - Uczył cię pomimo że ma tyle zajęć, i do tego znosił twoje humory przez ten cały czas. Ostatnio też ci pomógł, a przez to coraz częściej nie było go na treningach. - Nie wiedziałam o tym. Chciałam coś powiedzieć jednak blondyn mówił dalej. - Za każdym razem gdy Aominecchi na ciebie narzekał od razu zostawał ukarany przez niego. Tyle dla ciebie robi, a ty i tak masz to gdzieś. Jesteś wstrętna! -krzyknął. Napuszył się jeszcze bardziej i odwróci plecami do mnie. A ja siedziałam z rękami opuszczonymi po między kolanami. Oczy miałam szeroko otwarte ze zdziwienia. Nie wiedziałam o tym wszystkim. A raczej nie chciałam tego widzieć. Cały czas tylko usprawiedliwiałam to co robię, tym że tak bardzo ich nienawidzę.  Ale tak naprawdę to już dawno o tym zapomniałam. ,,Jestem idiotką  . . . '' - przewijało mi się przez myśli. 
-Wybacz Kise. Zapomniałam czegoś i muszę już iść. - wymamrotałam cicho i drżącymi ruchami zaczęłam podnosić się z sofy i biec w stronę drzwi.
-Ej! - wrzasnął. Ja ubierałam szybko buty. Potem bluzę. Chwyciłam pasek torby i wybiegłam na zewnątrz. 
-Sorki ale to ważne! - odkrzyknęłam chłopakowi stojącemu w futrynie drzwi. Był dość zmieszany, ale nie dziwiłam mu się. Sama byłam sobą zaskoczona. Biegłam ile sił w nogach, choć było to dość trudne. Przez pośpiech nie zawiązałam porządnie sznurówki. Po kilku krokach supeł puścił i zaczęła plątać mi się pomiędzy nogami. Nie przejmowałam się tym jednak. Biegłam dalej a deszcz zaczynał padać coraz to mocniej. Wiał wiatr i zaczynało się zaciemniać. Zakładanie kaptura było bez sensu. I tak by spadł po kilku sekundach. W efekcie tego byłam już cała mokra. Biegłam w kierunku do tej pory mi nie znanym. Nigdy nie byłam w tej części miasta bo nigdy nie miałam takiej potrzeby. Teraz pewnie też by mnie tu nie było, gdyby nie to że Kuroko mi kiedyś opowiadał o nich. O tym jak żyją. Gdzie mieszkają. Akurat to zapamiętałam. Byłam już niedaleko tej bogatszej dzielnicy miasta gdy zaczęłam tracić oddech. Zrobiło mi się gorąco a z zewnątrz owiewało mnie dość mroźne powietrze. Nie miałam siły iść dalej. Byłam akurat w parku i zauważyłam małą, drewnianą ławkę. Była cała przemoczona. Zupełnie tak jak ja. Zaczęłam chwytać zimne powietrze. Oparłam łokcie o kolana i schyliłam głowę na którą opadł mi kaptur przesiąknięty wodą. Wszystko wokół mnie było szare i mokre. Wbiłam wzrok w chodnik i wzięłam kilka głębszych oddechów. Cała się trzęsłam. Zaczęłam odruchowo trząść prawą stopą jakby to miało pomóc. Było ciemno. Wokół mnie były drzewa które nieco osłaniały mnie przed deszczem. Słyszałam jak kropelki odbijają się od ich liści. W pewnym momencie sięgnęłam do kieszeni. Wyciągnęłam z niej komórkę. Kliknęłam pare razy, wybrałam numer i przyłożyłam telefon do zmarzniętego ucha. Usłyszałam sygnał wybierania. Czekałam aż ktoś odbierze. Jednocześnie bałam się i zastanawiałam co mam powiedzieć. Nagle sygnał zniknął. Ktoś odebrał. Cisza. Nie odezwał się. Otworzyłam usta i lekko zachrypniętym głosem zaczęłam mówić.
-A . . . . A-Akashi . . . . jestem w parku. Wiesz . . tym koło rynku . . . . M-Mógłbyś tu na chwile przyjść? - Mój głos drżał. Sama już nie wiem czy z zimna czy dlatego, że się bałam. Nikt nie odpowiadał. Myślałam że już dłużej tego nie wytrzymam gdy usłyszałam cichy i poważny głos.
-Dobrze. Zaraz przyjdę. - odpowiedział. Kiwnęłam lekko  głową tak jak bym chciała powiedzieć ,,To dobrze'' ale nic już nie mówiłam. Rozłączyłam się. Oparłam się o ławkę całymi plecami i wychyliłam głowę ku górze. Przymrużyłam oczy i czułam jak zimne kropelki spadają mi na twarz. Czekałam . . . 
                                      Tylko nie wiem jeszcze  . . . co teraz będzie . . . .


Czum czurum czum czum . . . . .  Gratuluje! Udało ci się dotrwać do końca! Podziwiam cię! A w nagrodę, otrzymujesz ode mnie dożywotnie prawo oceniania i komentowanie moich notek! Cieszysz się? Mam nadzieje, bo z nagrody będziesz mógł/mogła skorzystać już niebawem XDDD Boże, to zabrzmiało jak teksty tych kolesi co łażą po domach i sprzedają pościele i garnki XDDDD
Ale tak naprawdę to mam nadzieję że się podobało (osobiście powiem że ten rozdział jest dla mnie całkiem znośny, więc to super bo mam ogólny wstręt do tego co sama piszę XD) Od teraz rozdziały będą krótsze, ale za to będą pojawiać się częściej. Mam nadzieję, że ktoś dostrzegł (kolejną zresztą) zmianę w moim stylu pisania :P  Może Tolkien ze mnie nie jest, ale się staram XD Jeśli się podobało lub też nie, to możesz mi to napisać/zhejcić mnie (jak wolisz) w komentarzu :P Wiem że błędów znów była cała masa, mimo że siedziałam i poprawiałam to naprawdę długo. Tak więc czekam na wasze opinie, a wy, jeśli macie ochotę to czekajcie na ciąg dalszy :D Papa ^^

Autor tekstu: Blendonka
Korekta: Nokado Neko-chan