SZOK!
BOŻE NIEWIERZE!
Tak, to się stało, zapraszam na kolejny rozdział!
Przygotujcie się na jazdę bez trzymanki rollercoasterem błędów interpunkcyjnych. Ok, może nie aż tak, ale przepisuję to o 2 w nocy i chcę już to wypuścić na wolność a siebie położyć spać także :')
ENDŻOJ!
ENDŻOJ!
PS.Zdaje sobie sprawę, że po... 3(?) latach, nawet najbardziej wytrwałe osoby, nie będą pamiętać co tu się działo, więc polecam zerknąć na 3 wcześniejsze rozdziały. Więcej i tak nie zobaczycie, bo je odopublikowałam, żeby przepisać i wrzucić na nowo, tylko już takie, których nie (aż tak) wstyd pokazywać komuś na oczy. Serio, sama je znów przeczytałam i ojezusie, one są szkodliwe. Przepraszam, miałam 15, ja nie wiedziałam...
PSS. Jeśli poprzedni rozdział ma bardzo małą czcionkę, to przepraszam. Męczyłam to tyle czasu, ale nie mam pojęcia czemu tak jest i jak to naprawić :'c
Zbliżające się lato z
dnia na dzień bardziej dawało o sobie znać. Zamknęłam oczy i pozwoliłam by
delikatne promienie wiosennego słońca ogrzewały moją twarz.
- Halo, halo. Nie zasypiaj mi tu. – Wesoły głos dobiegł moje
uszy a zaraz po tym poczułam piekące zimno na policzku. Odsunęłam się
gwałtownie i zobaczyłam dłoń trzymającą kubek z koktajlem kilka cali przede
mną.
- Czekoladowy?
- Oczywiście. – Zapewnił z uśmiechem. Podał mi napój i
wygodnie rozsiadł się na murku obok mnie.
- Dzięki. – Wzięłam spory łyk. Przyjemny chłód rozszedł się
po mojej klatce piersiowej a cukier natychmiast ożywił myśli. – Szczerze
myślałam, że tylko żartowałeś, gdy pisałeś o tych odwiedzinach.
- Taki był plan. – Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech
tak szeroki, że byłam w stanie zobaczyć jego charakterystyczne kły. Od małego
takie miał, wyglądał przez to trochę jak kot.
- Nic się nie zmieniłeś.
- No co ty? Tylko popacz jak wyrosłem! – Odłożył swój kubek
i zeskoczył z kamiennej ścianki, na której siedzieliśmy. Rozkładając ręce obrócił
się kilka razy pod koniec niemal wpadając na rower przejeżdżający tuż za nim.
To wszystko tak bardzo było do niego podobne. Ale musiałam przyznać, że miał
trochę racji. Nie był już dziesięciolatkiem, tylko chłopakiem za którym
niejedna licealistka by się obejrzała. Choć nadal miał w sobie taki dziecięcy
urok.
- Ale ty też jesteś inna niż kiedyś.
- Inna?
- Doroślejsza. – Sprostował szybko.
- Doprawdy? –
Zaśmiałam się. – To chyba było nieuniknione. Trochę się jednak działo przez te
kilka lat.
- Chyba u ciebie. Wiesz, jak się nudziłem po twoim
wyjeździe! – oznajmił z lekkim wyrzutem.
- No dobra już, już. A teraz mów mi o wszystkim. – Oparłam
głowę na dłoni wsłuchując się w opowieści blondyna, co jakiś czas sięgając po
picie. Spędziliśmy nad rzeką ładnych parę godzin wspominając dzieciństwo i
wymieniając się relacjami z naszych obecnych codzienności. Czas dawno mi tak miło
nie upłynął. Jego obecność jakby oddała mi namiastkę tego spokoju, którego w
ostatnich tygodniach tak bardzo mi brakowało.
Słońce zaczynało
powoli chować się za horyzontem, więc i my zaczęliśmy się zbierać. Tak powoli,
krok po kroku, ruszyliśmy w stronę mojego domu. Coraz mniej promieni padało na
miasto a czerwień nieba ustępowała zmierzchowi. Mimo, że miałam na sobie
szkolną marynarkę, czułam jak raz za razem przechodzą mnie dreszcze.
- A właśnie. – zwróciłam się do chłopaka – Masz gdzie spać?
- Tak, spokojnie. Kumpel zgodził się mnie przenocować. Rano
wsiadam w pociąg i zwijam się do domu.
-Aha, to dobrze. – Zerknęłam na lampę, która właśnie się
zapaliła. W ślad za nią poszły inne stojące wzdłuż ulicy, tylko podkreślając,
jak ciemno było wszędzie tam, gdzie ich światło już nie docierało.
- A tak, poza tym… - Zaczął, lecz ton jego głosu się
zmienił. Zdawało się, jakby nie był pewien się czy kontynuować. Utkwił wzrok
gdzieś w ziemi a ręką złapał się za kark. – Wszystko u ciebie w porządku?
-Hm? Tak… - Przeciągnęłam odpowiedź, zastanawiając się co ma
na myśli. – Ale czemu pytasz? Wyglądam jakby coś było nie tak?
- Nie, nie! – Zaprzeczył nerwowo. – Po prostu nie ma z tobą
kontaktu i…
- Co? O czym ty mówisz? Przecież wiesz gdzie mieszkam,
ostatnio często piszemy ze sobą piszemy…
- Ale to nie o mnie chodzi.
Nastała cisza. Z każdym jego słowem coraz bardziej nie
wiedziałam do czego zmierza.
- Twoja mama się martwi. – Wtedy zrozumiałam, dlaczego tak
nie chciał tego mówić. Obrzuciłam go oskarżycielskim spojrzeniem.
- Rozmawiałeś z nią? – syknęłam.
- Po prostu chciała, żebym sprawdził czy nic złego się nie
dzieje. Nie odpisujesz jej, a ona…
- A, czyli przyjechałeś tu tylko po to.
- Co? Nie, to nie tak. Przypadkiem dowiedziała się, że chcę
cię odwiedzić. – Język mu się plątał, a każda sekunda tłumaczeń wprawiała go w
większe zakłopotanie. Ja także nie miałam ochoty dalej o tym rozmawiać.
- Lepiej będzie jak już pójdę do domu. Ty też powinieneś
wracać, twój kolega będzie się martwił. – Spokój z jakim to mówiłam przeraził
nawet mnie. Obróciłam się plecami do chłopaka a mimo to, byłam pewna tego jaki
ma wyraz twarzy.
-Shi-chan, daj spokój. Jest twoją matką, to chyba normalne,
że chce wiedzieć czy wszystko gra. Z resztą, niepotrzebnie ci o tym mówiłem. –
wymamrotał zrezygnowany.
- Masz racje, niepotrzebnie. Wracam do domu, cześć. –
Ruszyłam przed siebie.
- Czekaj! Odprowadzę cię! – zawołał.
- Poradzę sobie! – rzuciłam przyśpieszając kroku, aby jak najszybciej
zniknąć za zakrętem. Nie poszedł za mną, nigdy tego nie robił i choć przez
moment się wahał, to koniec końców wracałam jedynie w towarzystwie przekleństw
tkwiących na końcu języka. Jak dobrze, że przez zaciśnięte zęby nie byłam w
stanie wypowiedzieć ani słowa.
Rozstaliśmy się niedaleko mojego mieszkania, więc nie minęło
kilka chwil, gdy wspinałam się po schodach prowadzących na moje piętro. Zanim
weszłam natknęłam się na Kuroko, który jak zwykle o tej porze wychodził, żeby
wyprowadzić psa. Przywitał się i zapytał jak minęło mi spotkanie z
przyjacielem. W odpowiedzi jedynie zatrzasnęłam z sobą drzwi. Byłam tak
zdenerwowana, że tylko na to było mnie stać. Szybko tego pożałowałam, ale nie
byłam w stanie by wyjść i mu to wytłumaczyć. Chciałam tylko, aby ten dzień
dobiegł końca tak szybko jak to możliwe. Nawet nie zapalałam światła. Potykając
się o meble i kilka innych rzeczy dotarłam do sypialni i zasnęłam ciągle będą
ubrana w szkolny mundurek.
Nazajutrz, gdy szłam z Kuroko na stację czułam się nieswojo.
Chłopak nie jest typem gaduły, ale a cisza była inna niż zazwyczaj. Nieco mnie
to dobijało.
- J-Jeśli o wczoraj, to…
- Nie ma o czym mówić. – Przerwał mi widząc, jak próbuję
szukać słów.
- Ale…
- Masz swoje sprawy i nie powinienem w nie ingerować. – Nie
było w jego głośnie złości, ani nawet wyrzutów. – Ale jeśli kiedykolwiek
będziesz mieć problem, to pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie zwrócić. –
Dodał, tym razem z łagodnym uśmiechem.
Jego słowa były niczym plasterek, który koił moje zszargane
nerwy. Wtedy dostrzegłam, że napięcie, które czułam w powietrzu, było jedynie
moim wyobrażeniem. Odetchnęłam i spojrzałam na niego z uśmiechem pełnym ulgi.
-Jeny… Jesteś po prostu za dobry.
W szkole moje myśli szybko odbiegły od wczorajszej rozmowy.
Wystarczyło, że zadzwonił dzwonek a po przestąpieniu progu klasy, moje oczy
natrafiły na posiadacza płomienno-czerwonych włosów. Natychmiast wróciły
wspomnienia deszczowego wieczoru, a razem z nim ścisk w gardle i czerwone
policzki. Najwyraźniej wczoraj byłam jeszcze w szoku, dlatego zachowywałam się
względnie normalnie, jednak teraz to wszystko zaczynało do mnie coraz bardziej
trafiać.
Przez większość dnia go unikałam, a gdy nie było takiej
możliwości próbowałam udawać, że go ignoruję. Nie łudziłam się, że w to
uwierzy, ale nie było mnie stać na nic innego. Z resztą, chyba mu to nie
przeszkadzało. Sam również nie rwał się do tego, by ze mną rozmawiać czy
nawiązywać jakikolwiek kontakt. Nie umiałam powstrzymać oczu, które każdy
moment mojej nieuwagi wykorzystywały, aby zerknąć w jego stronę. Wpatrywał się
w widok za oknem, tak jak to miał w zwyczaju robić podczas mniej istotnych
lekcji. W czasie korepetycji też miał taki wyraz twarzy, oczywiście poza tymi fragmentami,
gdy celowo pytałam go kilkukrotnie o jakiś banał, tylko po to, żeby zobaczyć
jak zaczyna się irytować. Wtedy wydawał mi się być nawet trochę śmieszny. Przypominając
sobie to, coś do mnie dotarło. Byłam w szoku, gdy się nagle zorientowałam, że
mimo iż moje myśli w tamtej chwili skupiały się wokół niego, to nie czułam ani
krzty irytacji czy gniewu. Nie umiałam pojąć tego, dlaczego tak było, a nawet
nie chciałam tego zaakceptować. Byłam przyzwyczajona do tej permanentnej
nienawiści jaką go darzyłam, więc gdy ni stąd ni zowąd zniknęła, poczułam swego
rodzaju pustkę. Jednak to nie było najgorsze. Nade wszystko drażniło mnie to,
że na myśl o tym, jak znów mamy stać tylko pałającymi wzajemną niechęcią
rówieśnikami ze szkoły, czułam smutek. Nic innego. Najzwyczajniej w życiu było
mi przykro.
Powrót ze szkoły nie był taki jakiego oczekiwałam. Przed
Kuroko musiała udawać, że wszystko jest w porządku, choć oboje wiedzieliśmy, że
to nieprawda. Słaba ze mnie aktorka, dlatego po powrocie czułam tak wielką
ulgę. Mogłam dać ujście emocjom, które tłumiłam i chowałam za uśmiechem przez
pół dnia. Nie byłam zachwycona tym co doprowadzało mnie do tego stanu, ale
bezsensem było złudne przekonywanie samej siebie, że tak będzie lepiej. Nie
będzie. Jak bardzo by mnie to nie irytowało, prawdą było, że przyzwyczaiłam się
do jego towarzystwa. A nawet, przywiązałam się do niego. Tak samo weszło mi w
nawyk, żeby w przerwie między powrotem ze szkoły, a początkiem korepetycji
sprzątać mieszanie i parzyć herbatę. Tak też teraz, mimo ogólnego porządku
doszukałam się kilku rzeczy, które mogłam poprawić, jednak nie było sensu
szykować kubków i wstawiać wody. Zamiast tego usiadłam na ziemi i oparłam plecy
o bok kanapy. Utkwiłam przygaszony wzrok w oknie, wsłuchując się w odgłosy kropli
obijających się o szybę. Tak jak wczoraj słońce kąpało miasto w swoich
delikatnych promieniach, tak dziś niebo zmyło z siebie cały kolor, zalewając
okna szarymi stróżkami deszczu. Lubiłam gdy padało. Ten zapach, dźwięk i to jak
kołysały mnie one do snu, co też robiły w tamtej chwili. Będąc na granicy świadomości,
coś brutalnie sprowadziło mnie z powrotem do rzeczywistości. Słysząc dzwonek
podniosłam się i nieco chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi, próbując po drodze
doprowadzić się do całkowotego porządku. To co ujrzałam za progiem było jak zimny
prysznic.
- Co… ty tutaj robisz? – Stałam jak wryta i nie wierzyłam
własnym oczom.
- Od pewnego czasu przychodzę tu niemal codziennie o tej
samej porze. Powinnaś to już przyswoić. – stwierdził jak gdyby nigdy nic.
- Czekaj, co?! Ale przecież te całe korepetycje już się
skończyły.
- Kto tak powiedział? – zapytał unosząc jedną brew
najwyraźniej się dziwiąc.
- No przecież napisałam ten test. Zdałam go!
- Mhm… Na ile procent?
- 53? – Sama nie byłam pewna czy to była odpowiedź czy
jednak pytanie.
- No właśnie. – skwitował krótko.
- To ponad próg zaliczenia, więc o co chodzi?
- Naprawdę sądzisz, że jako twój korepetytor będę
usatysfakcjonowany marnymi 53%?
- Ja jestem.
- To by tłumaczyło, dlaczego tak źle ci idzie. Na szczęście
twoje zdanie jest tutaj akurat mało istotne.
- Co? – Chłopak minął mnie bez najmniejszego wzruszenia i
skierował się do salonu zupełnie ignorując moje zdziwienie.
- Naprawdę sądzisz, że pozwolę, aby ktoś kogo JA nadzoruję, zakończył
naukę na poziomie ledwo przeciętnym? – Zatrzymał się i obrócił głowę by na mnie
spojrzeć. - Będę cię uczył puki sam nie uznam, że twoje wyniki są zadawalające.
- Ale!
- Skończyłem rozmowę na ten temat. Przejdźmy do kolejnego.
„Funkcja wymierna” jeśli się nie mylę. – stwierdził spokojnie z ironicznym
uśmiechem na twarzy, po czym zdjął buty i ruszył przed siebie. Ja za to stałam
nieruchomo i jeszcze przez chwile wpatrywałam się w miejsce, z którego przed
chwilą odszedł. Nie byłam pewna czy to zdarzyło się naprawdę, czy jednak dźwięk
dzwonka wcale mnie nie obudził, a to wszystko tylko mi się śni. Pomimo tego, że
to mogło być tylko moją wyobraźnią, czułam swego rodzaju spokój i radość, że ten
jeszcze jeden raz mogłam wrócić do swojej rutyny i ten pierwszy raz ją docenić.
Szczerze, trochę nie wierzę, że przeczyta to ktoś, kto lata temu śledził moje nieudolne próby pisania opowiadania. Mimo to, kiedyś, gdzieś, ktoś obiecał, że nieważne co, ta historyjka doczeka się swojego finału. Ta więc, może i to była największa przerwa między rozdziałami w mojej karierze, ale jak powiedziałam, tak też chce zrobić i mimo wszystko będę konturować to co zaczęłam... Tylko w odświeżonej wersji :)